Jesteśmy jeszcze w trybie oczekiwań. Niemniej kilka spraw jest już jasnych.
Po pierwsze DZIAŁKA:
Niespełna dwa miesiące podróży bliskich i dalekich, niczym Lech, Czech i Rus zaowocowało odnalezieniem własnego gniazda. Odbyte negocjacje i formalności, jakimi było pozyskanie kredytu, zostały przez nas sfinalizowane. Akt notarialny jest już w naszych łapkach!
Po drugie PROJEKT
Zmiany w projekcie ostatecznie zostały podyktowane lokalizacją, jak i przede wszystkim samym zwiedzaniem potencjalnie naszego domu, co polecamy wszystkim. Wszakże w naszym wypadku to projekt wybrał nas, kiedy ujrzeliśmy go przypadkiem odwiedzając dotąd nieodkryte przez nas zakamarki regionu. (:
(Zmiany zasługują chyba jednak na swój własny post.)
Po trzecie POZWOLENIE NA BUDOWĘ:
To esencja czasu oczekiwania, proces ten w naszym wypadku wygląda tak:
Wniosek złożony --> Czekanie --> Uwagi do wniosku ku naszej niepomyślności --> Naniesienie poprawek --> Czekamy --> ...
Po czwarte PRĄD:
Telefon 1 - bez odbioru, kolejno 2, 3, 4, 5 --> formalności --> formalności ciąg dalszy --> formalności --> mamy umowę --> działamy...
Tak naprawdę tu nie spodziewaliśmy się większych trudności. Takowe wystąpiły już przy pierwszym sąsiedzkim poznaniu na gruncie my - sąsiad nr 2. Prawdopodobieństwo, że sąsiad nr 2 będzie kontynuował swoje tradycje jest wysokie. Dla lokalnych mieszkańców jesteśmy raczej intruzami niźli sąsiadami, zatem czekamy na dalszy rozwój wydarzeń. Natomiast "działanie" jest odwleczone w czasie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz